22 września 2019

I've been in Hell long enough to know there is no such thing as redemption

Malachai Parker
Kreowanie kontrowersyjnego całokształtu Kai'a zaczęło się już podczas wczesnego dzieciństwa. Czuł się inny, co potwierdzała cała jego bliska rodzina, co wzbudziło w nim żal i gorycz. Traktowano go jak wybryk natury, nazywano również abominacją czyli czarownikiem pozbawionym mocy. Popchnęło go to do ciągłej próby stania się zaakceptowanym i szanowanym przez najbliższych. Pragnął zemsty, chciał, by cierpieli tak mocno jak on przez ostatnie lata. Cała jego złość spowodowała, że Malachai posunął się do próby zabójstwa swojego bliźniaczego rodzeństwa, by nie mogli się połączyć podczas Sabatu, nad którym chciał przejąć kontrolę. Gdy jego zamiary się nie powiodły, życie straciła czwórka innych jego braci i sióstr, za co Sabat skazał go na pobyt w wymiarze w 1994 roku dokładnie dnia 10 maja, gdzie przez osiemnaście lat powtarzał jeden i ten sam dzień w wyniku czego jego gniew rósł w siłę. Po powrocie z ,,więzienia'' Kai przysiągł sobie zemstę na reszcie jego rodziny. Uchodzi na socjopatę, niezrównoważonego, sarkastycznego, niebezpiecznego, a nawet psychicznego. Kompletnie nie panuje nad swoimi emocjami. Przejawia momenty bycia miłym, jednak zdarza się to niezwykle rzadko. Sentymentalizm i rozmowność to jego drugie imię. Nie obejdzie się bez kilku swoich rzeczy, które nabył podczas zamknięcia w innym wymiarze. Dąży do celu po trupach i nie cofnie się przed niczym nim nie osiągnie upragnionego celu. Podąża własnymi ścieżkami kierując się przy tym indywidualnymi zasadami. Należy do grona osób niezwykle przebiegłych i cwanych. Impulsywny i zdecydowanie zbyt porywczy. Niejednokrotnie dawał dowód własnej niezłomności z impetem powracając do świata żywych. Uwięziony w Więziennym Świecie, po raz kolejny zdołał wyrwać się ze szponów sprawiedliwości i przekroczywszy granice miasta, zapowiada bieg nowych wydarzeń.

Cóż, na wypadek, jeśli jeszcze się nie zorientowaliście: jestem socjopatą. Wiem. Sensacja. Lubię być socjopatą. Wiecie, nie jestem obciążony przez rzeczy takie jak poczucie winy czy miłość.

K a y
Postać numer dwa, a co! Bawmy się :)

12 komentarzy:

  1. [On czasami wydawał mi się jeszcze gorszy niż Klaus, ale coś miał w sobie, co nie pozwalało mi go nie lubić.
    Cześć, szacunek za prowadzenie dwóch postaci 😆 zapraszam do Bez, bo myślę, że tej dwójce idzie wymyślić coś fajnego :)]

    Rebekah

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witam na blogu twoją drugą postać! Uwielbiam tego przystojniaka! Jeśli masz ochotę, to zapraszam do mnie na wątek :3 ]

    Tiffany & Francis

    OdpowiedzUsuń
  3. [Elena mu powinna skopać tyłek za uśpienie jej. Mam nadzieję, że w to wchodzisz i wymyślimy im coś epickiego. :D
    Baw się dobrze!]

    Elena

    OdpowiedzUsuń
  4. Nauczanie w szkole pełnej młodzieży w wieku dojrzewania samo w sobie było niemałym wyzwaniem. Sprawy nie ułatwiał fakt, że wszyscy podopieczni należeli do świata nadnaturalnych, a każdy wybuch ich emocji mógł zakończyć się nie tylko trzaśnięciem drzwiami, a wybuchem całego budynku. Jednak prowadzenie zajęć pomagało jej układaniu w głowie własnej wiedzy poddanej pod wątpliwość przez amnezje. Omawianie konkretnych zaklęć, czy niespodziewane pytanie jednego z uczniów o konkrety rytuał zdawały się czasami pobudzać cień dawnych wspomnień. Jednak jeden przedmiot znajdujący się w gabinecie dyrektora nie dawał jej spokoju od momentu pojawienia się w szkole. Z niezrozumiałych powodów zdawał się ją wołać już od pierwszego dnia i obiecywać odpowiedzi na dręczące ją pytania.
    Nie potrzebowała wiele czasu by zgromadzić informacje czym był Ascendent i do czego służył. Poproszenie o pomoc bliźniaczek Saltzman w małym projekcie z nauczycielskim autorytetem też okazało się banalnie proste. Jedynym problemem było poddanie pod słuszność tego działania. Magiczny przedmiot był więzieniem stworzonym w konkretnym celu, a ona nie miała pojęcia, kogo tak naprawdę uwalnia ze słusznej czy niesłusznej kary. Gdy tylko jednak zaklęcie dobiegło końca, a ona dostrzegła postać skrytą w zacienionym rogu klasy, wiedziała na pewno, że nie było to odpowiednie miejsce dla dziewczynek. Odprawiła je natychmiast do pokoju, pouczając pośpiesznie o zachowaniu dzisiejszego wieczoru w sekrecie między nimi, a ich ulubioną nauczycielką zaklęć. Zamykając za nimi drzwi pomieszczenia wyszeptała pod nosem kilka słów zaklęcia, dzięki którym cała rozmowa jak i potencjalne zło, które wypuściła, przynajmniej na razie zostało zamknięte w tym pokoju. Nie obróciła się jednak w stronę sali, a jedynie obróciła lekko głowę, jak gdyby chciała spojrzeć przez ramię, czując obecność postaci tuz za jej plecami.
    — Kim jesteś? — Zapytała spokojnie prostując głowę, gotowa jednak w każdej chwili odeprzeć ewentualny atak ze strony nieznajomego. Wampir czy czarownica. Będąc heretykiem nie musiała się obawiać tych istot, a do pełni księżyca było jeszcze daleko, więc nawet wilkołak nie stanowił większego zagrożenia.

    naiwniak

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Ajć, nie przywitałam cię, a miałam i kurde zapomniałam! Kai to taka postać, którą raz kocham, a raz nienawidzę, skomplikowana relacja. Jednak jest z tych złych, a ja lubię tych złych i zawsze wyobrażałam sobie połączenie jego i Kath, niebezpiecznie *.* No ale już jako żona cię zadręczam, więc nie chcę jeszcze jako wampirzyca, chyba że masz ochotę, to wtedy chętnie <3 ]

    Katerina

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy tylko usłyszała z ust mężczyzny swoje imię w jej głowie pojawiło się milion pytań. Nie zadrżała jednak na milimetr. Nie było to ani miejsce ani czas na okazywanie jakichkolwiek słabości. Choć wciąż posiadała jedynie nikłe przebłyski dawnych wspomnień, to od momentu pojawienia się w Mystic Falls przeszłość zdawała się coraz natarczywiej deptać jej po piętach. Spotykając na swojej drodze dawnych znajomych musiała jak najdłużej grać i spijać z każdą informację, która mogła pomóc jej umieścić ich w zarysie swojej historii i ocenić zagrożenie, zanim rozmówca odkrył przewagę jaką była jej amnezja.
    Odwróciła się zdecydowanym ruchem by spojrzeć nieznajomemu w oczy, jednak tym razem nie mogła ukryć tak odruchowej reakcji jakim było lekkie zmarszczenie brwi. Pamiętała go. Ledwie. Jednak miała to jedno zamglone wspomnienie i tym razem nie musiała zgadywać. Był pierwszą osobą, którą zobaczyła, po tym jak jego sabat przeprowadził nieudany zamach na jej życie. Gdyby w tym momencie miała wszystkie potrzebne informacje, może zrozumiała by, że choć zrobił to dla swojej własnej rozrywki, to tamtego dnia ją uratował. Słysząc jednak groźby pod adresem mieszkańców miasteczka, a przede wszystkim jej uczennic w jej głowie ułożył się zupełnie inny scenariusz.
    — To ty. — Podeszła do niego krok z rosnącą złością patrząc mu się prosto w oczy. — Ty mi to zrobiłeś. — Nie mogła się bardziej mylić. Może gdyby znała prawdę, podzielała by nienawiść Malachaia do jego rodziny, choć była teraz zupełnie inną osobą, niż ta, którą próbowali oni powstrzymać przed dalszym sianiem zniszczenia. Zacisnęła mocniej dłoń na ascendencie gotowa wysłać mężczyznę z powrotem tam skąd przyszedł. — Nawet nie zbliżysz się do dziewczynek. — Wciąż była wampirem. Jej moralność bywała wątpliwa, zdarzyło jej się po utracie wspomnień zabić kilka osób, choć można było to zaliczyć bardziej do wypadku niżeli do morderstwa z zimną krwią, jednak starała się wychodzić na prostą. Nauczanie w szkole z pewnością wiele nauczyło ją samą. Dzieciaki były niewinne. Większość z nich tutaj była zagubiona bardziej niż ona sama i nie mogła pozwolić, by cokolwiek im się stało.

    Niki

    OdpowiedzUsuń
  7. — Jeżeli twoje czyny mają na celu skrzywdzenie moich uczennic. — Od ich ostatniego spotkania minęło prawie dwadzieścia lat, a jednak z pewnością chłopak nie przypominał czterdziestolatka. Nie zdążyła go wtedy zbytnio poznać przez ostatnie lata zgromadziła nieco informacji na temat swojego gatunku i mogła podejrzewać, że stała z równym sobie heretykiem. Jeżeli ktoś miałby jej pomóc, to prawdopodobnie był to on, zwłaszcza, że był jedną osobą, którą pamiętała z tego felernego dnia. Jednak jeżeli miał zamiar siać zamęt i zniszczenie to niebezpieczeństwo było ogromne. Jednak życie w ciągłej stagnacji i niepewności z pewnością jej nie odpowiadało. Do póki nie poznała prawdy o swojej przeszłości nie wiedziała kim tak naprawdę jest. — Nie postawisz więcej stopy w tej szkole i nie tkniesz żadnego z uczniów ani uczennic. Nawet poza jej murami. — Przedstawiła mu swoje warunki obserwując uważnie czy wziął sobie do serca to co ona traktowała śmiertelnie poważnie. Nie obchodziły jej losy większości ludzi tego miasteczka. On szukał zemsty i z pewnością nie planował z niej rezygnować. Ugoda zapewniająca bezpieczeństwo tym, o których dbała, musiała być obecnie wystarczająca.
    Wyciągnęła w jego stronę rękę by podać mu ascendent, jednak po chwili namysłu zabrała dłoń z powrotem. Chciała zapytać o to skąd może mieć pewność, że jej nie zdradzi. Zażądać formy ubezpieczenia, która mogła by pozwolić jej zaufać mężczyźnie, w końcu sam przedstawił się jako najgorsza gnida. Zbliżyła się do niego, stawiając magiczny przedmiot na sąsiedniej ławce, jednak wciąż trzymając na nim dłoń. — Jeżeli nie dotrzymasz słowa, osobiście zafunduję ci coś o wiele gorszego niż ten mały więzienny świat. — Zagroziła mu z pełnym spokojem i przekonaniem patrząc mu się prosto w oczy. Stała tak jeszcze przez chwilę w ciszy, zanim uśmiechnęła się lekko i odstąpiła na krok pozostawiając znienawidzony ale i upragniony przez Kaia przedmiot na stoliku. — Postaraj się też nie chwalić, że to ja ci pomogłam. Nie cieszysz się zbyt dobrą reputacją.

    Niki

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czekała aż Parker nacieszy się posiadaniem upragnionego przedmiotu i od razu podjęła się sprzątania po zaklęciu, a raczej zacieraniu śladów. Praca w szkole nie tylko przypadła jej do gustu, ale też była idealną pozycją do studiowania ksiąg i magicznych przedmiotów, do których zwyczajnie nie miała by dostępu nie należąc do kadry nauczycielskiej. Gdyby dyrektor, którego narzeczoną zamordował tu obecny Kai zaczął choćby podejrzewać, że Blanchard miała cokolwiek wspólnego z jego ucieczką, dziewczyna mogła by od razu pożegnać się ze swoją ciepłą posadką.
    Z tego samego powodu ucieszyła się, że sam postanowił opuścić to miejsce nie ociągając się ani chwili dłużej. Na jego propozycję zmarszczyła nieco brwi, bo w pierwszej chwili pomysł by w tak małym miasteczku udać się wspólnie do baru wydał się jej równie lekkomyślny co zapukanie wprost do gabinetu Saltzmana idąc wesoło pod rękę. Jenak po chwili namysłu spuszczenie z oczu świeżo wypuczonego z więzienia psychopaty, wciąż pod wpływem silnych emocji, zdawało się być jeszcze gorszą opcją. Wyciągnęła z szuflady biurka jeden z grimuarów, które obecnie studiowała, wsunęła go do torby i z cichym westchnieniem podążyła za mężczyzną. Od zgnitego poczucia moralności trafniejszym określeniem mógł być tylko kac moralny. Już teraz czuła, że wkrótce odczuje skutki swoich działań i gorzko tego pożałuje, jednak stagnacja w jakiej dotychczas tkwiła zbyt już ją dobiła. Od lat szukała rozwiązania swojego problemu. Czasami znajdowała nowy trop, który dodawał jej nadziei i nowej motywacji do działania, a gdy tylko miał już nastąpić przełom, znów trafiała na ślepą uliczkę.
    — Wydaje mi się, że powinnam mieć u siebie butelkę burbonu. Możemy w spokoju omówić szczegóły naszej współpracy. — Przez współpracę, miała oczywiście na myśli to, w jaki sposób Parker zamierza jej pomóc. Ona już wywiązała się ze swojej części umowy, a nawet z nawiązką dała mu ogromny kredyt zaufania. Poza tym, też straciła już wystarczająco dużo czasu. — Co teraz zamierzasz? — Zapytała otulając się dokładniej płaszczem gdy skręcili w ulicę starych, pofabrycznych budynków, na której znajdowało się jej mieszkanie. Wejście po wąskiej klatce schodowej zaprowadziło ich do przestronnego loftowego wnętrza urządzonego w industrialnym stylu, acz dopełnionym kilkoma meblami w stylu klasycznym. Sercem salonu, teraz oświetlonego tylko przez światło ulicznych latarni, wpadające przez okna pokrywające cała południową ścianę, było czarne pianino. Nicole odwiesiła okrycie wierzchnie na wieszak przy drzwiach i zapaliła światło wchodząc do kuchni. Z jednej z szafek wyciągnęła dwie szklanki, a z kolejnej obiecany trunek o złotawym kolorze, którym sprawnie wypełniła oba naczynia, po czym uniosła szkło w geście toastu. — Za owocną i mam nadzieję; bezproblemową współpracę.

    Niki

    OdpowiedzUsuń
  9. Upiła kilka łyków złotego trunku i odstawiła butelkę alkoholu na stoliku kawowym przysiadając się do bruneta w salonie. Nie bała się go. Nie mogła. Nawet wiedząc doskonale z kim ma do czynienia i co Kai zrobił w przeszłości, nie mogła pozwolić sobie na okazanie, a tym bardziej na kierowanie się strachem. Musiała zachować ogromną ostrożność przy każdym kroku czy decyzji, ale tym samym postępować zgodnie z własnym rozsądkiem. Jeżeli zaczęła by działać z obawy o to co może zrobić, dała by mu nad sobą przewagę, na którą nie mogła sobie pozwolić.
    — To nie oczywiste? Chcę odzyskać, to co mi zabrano. Moje wspomnienia. — Jeszcze raz przepłukała gardło alkoholem po czym odstawiła swoją szklankę na stolik. — Chcę dokładnie wiedzieć kim jestem i znać swoją przeszłość, a ty mi w tym pomożesz. — Spojrzała na niego spokojnie gotowa skontrować wszelkie przejawy sprzeciwu, jednak widząc ich brak podniosła się z miejsca i sięgnęła do swojej torby by wyciągnąć zabrany wcześniej ze szkoły grymuar. — Sama pracuję nad tym od dawna, ale dotychczas bez większych sukcesów. Znalazłam ostatnio zaklęcie pozwalające powrócić mentalnie do dnia rzucenia klątwy, jednak do tego potrzebuję twojej pomocy. Nie jest to na co liczę, ale na początek musi wystarczyć. — Otworzyła księgę na zaznaczonej wcześniej przez siebie stronie, jeszcze raz obejmując szybko wzrokiem treść, po czym spojrzała na Malachaia, oczekując jego reakcji. Osobiście, gotowa była wypróbować je nawet teraz. Dość miała czekania i życia w niewiedzy. Nie chciała czekać, aż kolejna szansa ucieknie jej sprzed nosa, nawet jeżeli oznaczało to bycie zdaną na łaskę mężczyzny przez cały czas trwania zaklęcia.

    N.

    OdpowiedzUsuń
  10. W pierwszym odruchu, gotowa była się cofnąć o krok widząc niezapowiedziane zachowanie i tak nieprzewidywalnego czarownika, jednak zdecydowała pozwolić mu działać. Jednak gdzieś w głębi duszy wahała się. Powinna mieć pełne przekonanie o słuszności swoich działań, żeby z powodzeniem pozwolić mężczyźnie wejść do swojego umysłu, jednak doza ostrożności i brak zaufania ją przed tym blokowały. Jeżeli ich współpraca miała być owocna, to musiało się to zmienić. Nie mogła cały czas chodzić na palcach, być w ciągłej gotowości, przed tym co może się wydarzyć.
    — Wydaje mi się, że czasami widzę przebłyski dawnego życia w snach, jednak te wspomnienia są niewyraźne i bardzo ulotne. — Spojrzała na swoją szklankę i zakręciła jej zawartością, jak gdyby w złocistym płynie miała znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Nawet dziś rano, obudziła się z przekonaniem, że ponownie, w nocy przeżyła coś ważnego, jednak w żaden sposób nie potrafiła tego określić.
    Podniosła wzrok gdy usłyszała pierwsze dźwięki grającej muzyki. Miała tu sporą kolekcję ulubionych płyt zgromadzonych przez lata, jednak coraz rzadziej potrafiła znaleźć czas i ochotę by zdjąć je z półki. Dlatego też uśmiechnęła się lekko pod nosem widząc zaproszenie do tańca. Już dawno zapomniała jak to jest się wyluzować, zwolnić i na chwilę nie przejmować się dręczącymi problemami, które i tak nie zamierzały nigdzie odejść. Jednak wypity alkohol pomagał zapomnieć. Czasami był wręcz jedyną rzeczą, która pozwalała na chwilę zapomnienia.

    Przybliżyła się do niego uważnie mu się przyglądając, wyraźnie zaintrygowana jego zachowaniem. Z pewnością było w nim jeszcze wiele do okrycia i miała dziwne przeczucie, że będzie na to miała jeszcze czas, a teraz nie zaszkodziło w spokoju napawać się wspólnym towarzystwem.
    — Niestety brak wspomnień sprawia, że nie wiem ani kto, ani dlaczego zgotował mi taki los. Pozostaje mi tylko żywić nadzieję, że na niego nie zasłużyłam. - A może właśnie zasłużyła. Może tak naprawdę była takim samym, a może nawet gorszym potworem niż owiany tak złą sławą stojący przed nią Malachai. Szczerze powiedziawszy, z góry zakładała najgorsze, choć po stokroć wolała się mylić. — Liczyłam na to, że powrót do tamtego dnia pomoże mi zrozumieć kto i dlaczego mi to zrobił. — Patrząc mu prosto w oczy ponownie spróbowała delikatnie perswadować go do rzucenia zaklęcia, jednak przez to, jej uwadze umknął podwinięty rąbek dywanu, o który zahaczyła nogą i potknęła się wpadając na Kaia, lądując wraz z nim wprost na podłogę. Na chwilę zamarła zanim dotarło do niej co właściwie się stało, jednak gdy tylko zrozumiała, że cała sytuacja była wynikiem zwykłej, starej niezdarności, zaśmiała się z samej siebie całkowicie zapominając o pozycji, w której się znalazła.

    N.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gdy i ona wylądowała na podłodze, dała sobie chwilę na uspokojenie się i poczekała ze wstawaniem, aż skończy się śmiać. Dopiero wtedy podniosła się do siadu i oparła plecami o kanapę. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, sama do siebie, na myśl, że po raz pierwszy od dawna miała okazję szczerze się zaśmiać. I choć śmiała się co prawda z samej siebie i z pewnością do rozluźnienia atmosfery przyczynił się wypity alkohol, to dobrze było choć na chwilę zdjąć z siebie noszoną na co dzień maskę. Tylko garstka osób wiedziała czym tak naprawdę była, gdy zwykła podawać się za najnormalniejszą w świecie czarownicę, a jeszcze mniejsza grupa osób wiedziała o jej nieprzyjemnej przypadłości. Choć wiedziała, że powinna uważać w towarzystwie Malachaia, to miło było choć odrobinę odpuścić.
    — Moja sprawność fizyczna była bez zarzutów do póki pewien czarownik nie postanowił mnie zagadać. — Uśmiechnęła się do niego lekko, ale gdy przyniósł księgę, gestem ręki kazała mu chwilę zaczekać. Sama wróciła do kuchni by ponownie napełnić ich szklanki alkoholem i wraz z nimi wróciła do salonu. Sama usadowiła się na kanapie ściskając lekko w dłoniach naczynie, które postanowiła szybko opróżnić do połowy. Doświadczenie podpowiadało jej, że nie będzie to przyjemna podróż drogą miłych wspomnień. Oparła się wygodnie i dopiero teraz chwyciła dłoń Kaia, po czym kiwnęła głową na znak, że mogą zaczynać. Wraz z nim zaczęła powtarzać zapamiętaną wcześniej formułkę zaklęcia zanim nie odpłynęła w trans, rozluźniając tym samym ich uścisk.
    Przez dłuższą chwilę zdawała się spokojnie spać, jednak coś zaczęło się komplikować. Jak gdyby w trakcie złego snu zaczęła się krzywić i lekko wiercić. Szybko jednak problem eskalował. Zaczęła ciężko oddychać, a zaraz potem mamrotać i trząść się, jak gdyby coś ją bolało. Z każdą chwilą zdawało się być coraz gorzej, ale gdy tylko Kai zdołał ją obudzić, momentalnie podniosła się do siadu. Ciężko dysząc rozejrzała się spanikowana po znajomym pomieszczeniu i gdy wszystko wydawało się być w porządku, dla pewności przejechała dłońmi po swoich przedramionach. Bez słowa podniosła się z kanapy i chwytając swoją szklankę wróciła do kuchni by dolać sobie alkoholu, który zaraz ponownie wypiła. Westchnęła ciężko wpatrując się tempo w puste naczynie, kiedy ponownie przeszedł ją dreszcz, gdy w uszach dalej dźwięczał trzask nieustającego łamania jej własnych kości. Choć był to tylko powrót do wspomnień z tamtego dnia, wydawał się tak namacalny i prawdziwy, że wciąż czuła związany z nim niepokój, jak gdyby nagle miało się okazać, że wcale jeszcze się nie obudziła i wciąż tkwi w tym samym koszmarze.
    — To był Sabat Bliźniąt... — Odezwała się w końcu czując na sobie pytający wzrok Malachaia. — Twój sabat. — Spojrzała w końcu na niego, jednak nie było w niej złości. Dalej próbowała zrozumień do końca coś co zobaczyła. — Ty mnie uratowałeś... — Przybliżyła się do niego i usiadła na podłokietniku kanapy, uważnie patrząc mu się w oczy, doszukując się w nich potwierdzenia. — Ta klątwa... wcale nie miała pozbawić mnie wspomnień. Miała mnie zabić. — W najbardziej okrutny i bolesny sposób, na jaki udało im się wtedy wpaść. Wciąż nie wiedziała, czy na to zasłużyła, jednak teraz istotne było wyjaśnienie innej sprawy. — Wyssałeś część tej magii, a to ocaliło mi życie. Dziękuję. — Powiedziała szczerze i naprawdę z głębi serca. Teraz wciąż świeże wspomnienie uświadomiło ją jak blisko końca była tego dnia. Bała się wtedy. Potwornie się bała. Może po raz pierwszy od dekad. Teraz ten strach odbijał się tylko cichym echem, jednak klarownie przypominał o emocjach przeżytych tamtego dnia. Gdyby nie Kai, już dawno by jej tutaj nie było.

    Niki

    OdpowiedzUsuń